Pisałyśmy o okrutnej i podstępnej chorobie jaką jest medulloblastoma. Pisałyśmy o objawach, metodach diagnozowania tej choroby, rokowaniach oraz sposobach jej leczenia ( medulloblastoma IV stopnia , co to jest medulloblastoma). A teraz chcemy przedstawić Wam dzielnego wojownika, którym przyszło zmierzyć się z tym okropnym paskudztwem. Piotruś z Działdowa urodził się jako zdrowy śliczny chłopczyk. Do 5 roku życia jego dzieciństwo przebiegało szczęśliwie i bez zakłóceń. W 2012 roku w maju pojawiły się u niego gwałtowne poranne wymioty. Na początku lekarze podejrzewali grypę jelitową, potem pasożyty, padaczkę jednak po zrobieniu badań wykluczyli i to. W końcu Piotruś wraz z rodzicami trafił do Centrum Zdrowia Dziecka w Warszawie, gdzie zrobiono mu rezonans magnetyczny, który potwierdził postawioną tam diagnozę – duży guz w tylnej jamie czaszki – medulloblastoma IV stopień złośliwości! Guz został operacyjnie usunięty. Niestety już następnego dnia Piotruś przeszedł kolejna operacje ponieważ pojawiły się komplikacje pooperacyjne. Piotruś trafił na onkologię i zaczęła się bardzo trudna, długa i wyczerpująca walka z chorobą. Organizm Piotrusia musiał się zmierzyć z chemioterapią i radioterapią. Wypadły mu wszystkie włoski, bardzo schudł, wymiotował, był bardzo słaby i obolały. Jednak po 1,5 roku wygrał!!! Chłopiec rozpoczął naukę w pierwszej klasie i wracał do prawdziwego dzieciństwa z dala od szpitalnych murów… Niestety medulloblastoma w momencie kiedy już wszyscy uwierzyli, że cały ten koszmar mają za sobą powróciła ze zdwojoną siłą!!! Wznowa u Piotrusia to porażka polskiego lecznictwa – przyznał lekarz. Był całkowicie zdrowy – „czysty”. Choroba zaatakowała podstępnie. Nie bolała… zaatakowała po cichu panosząc się w ośrodkowym układzie nerwowym. Tym razem nie można już było usunąć guza operacyjnie, był i w mózgu i w kręgosłupie. W Polsce nie ma leków, które zabiją to świństwo. Lekarze mogą jedynie wydłużyć jego życie – o kilka tygodni, w najlepszym razie miesięcy. Szansa pojawiła się dzięki ogromnej determinacji rodziców w poszukiwaniu ratunku. Wiedeń to jedyne miejsce na świecie gdzie istnieją jeszcze jakieś szanse, stosuje się tam innowacyjną metodę walki z medulloblastomą. NFZ odmówił sfinansowania leczenia, tym samym skazując Piotrusia na śmierć! Teraz Piotruś jest już w „mieście nadziei”. Przeszedł kolejna operację, która polegała na wszczepieniu „portu” prosto do mózgu. Tego wymaga ta terapia, bo chemia jest podawana prosto do mózgu aby lepiej działała i bardziej intensywnie niż ta podawana do krwioobiegu ogólnego. Oprócz tego ma podawane doustnie leki. Cała kombinacja tych kilku leków to wyznaczniki tej terapii. Niestety leczenie malca jest bardzo drogie ( brakuje jeszcze ponad 900 000 zł )i musi potrwać dwa lata, ale już dziś wiadomo, że DZIAŁA!!! Ostatnie badanie MRI (rezonans magnetyczny) potwierdziło, to na co chyba wszyscy czekaliśmy. Kręgosłup jest już „czysty” i w główce bez zmian.
Dla rodziców Piotrusia czas się nie liczy, ale liczą się pieniądze aby nie przerwano leczenia. To tylko dwa lata, aby ocalić chłopca. Prosimy pomóżcie nam uratować Piotrusia